Pani Ewa zgłosiła się w stanie wyczerpania fizycznego i psychicznego. Od kilku miesięcy miewała ataki lękowe połączone z uczuciem umierania, kołataniem serca, drgawkami całego ciała. Wielokrotnie z tego powodu wzywała pogotowie, które po krótkiej interwencji zalecało zgłoszenie się do psychiatry. Leczyła się farmakologicznie, co doprowadziło ją do uzależnienia od leków uspokajających. Myślała, że objawy niewiadomego pochodzenia same miną, ale niestety z miesiąca na miesiąc jej stan zdrowia się pogarszał. Dodatkowe pojawienie się myśli samobójczych sprowokowało ją do leczenia tym razem psychoterapeutycznego.

Pani Ewa nie potrafiła z niczym skojarzyć sobie wystąpienia dolegliwości trwających od tak długiego już czasu. Kiedy zaczęła opowiadać o swoim życiu, okazało się, że wyszła za mąż dość wcześnie za człowieka, którego bardzo pokochała. Było w nim coś, czego nie potrafiła jasno określić, a co ją fascynowało. Imponował jej przede wszystkim swoim spokojem, pracowitością oraz wiedzą zawodową. Ona, będąc spragniona ogniska domowego, była pewna, że jest on „darem z niebios”. Niedługo po ślubie, kiedy zażądał, by zrezygnowała z pracy zawodowej, bez wahania się zgodziła. Wystarczało jej przecież wspólne życie domowe. Sukcesy zawodowe nie były dla niej ważne. On zapewniał byt rodziny, z którego to obowiązku wywiązywał się wręcz znakomicie. Pracował całymi dniami i wieczorami. Robiła wszystko, aby pomagać przede wszystkim jemu. W pełni odciążała go od zajmowania się dziećmi. Wszystko po to, aby jemu było dobrze. Czasem czuła się trochę zawiedziona, że musi przesiadywać sama w domu z dziećmi, ale nie protestowała, wierząc, że tak musi być, że jego praca ma wyjątkowy charakter i dlatego ich życie nie może wyglądać jak życie innych znajomych.

Pierwsze objawy nerwicy pojawiły się, jak tylko mąż otrzymał wyższe stanowisko, co wiązało się z jego dodatkowymi wyjazdami. Przy tym zaczął nadużywać alkoholu i przychodził do domu coraz częściej pijany. Myślała, że wkrótce się wszystko zmieni i będzie tak, jak sobie to wymarzyła. W niedługim czasie dowiedziała się, że mąż ma romans z koleżanką. Nie mogła w to uwierzyć. Przed jego kolejnym wyjazdem służbowym, wieczorem, po raz pierwszy dostała ataku. Była przerażona, że jest to zawał. Mąż też się przestraszył. Pani Ewa nie wiązała swojego ataku z sytuacją małżeńską. Sądziła, że jest to początek choroby serca. Wyniki badań dodatkowych nie potwierdziły jej przypuszczeń. Żyła w ciągłym lęku przed kolejnym atakiem.

W czasie kolejnych spotkań pani Ewa zaczęła sobie przypominać uczucia, jakich doznała dowiedziawszy się o zdradzie męża. Była w niej wówczas mieszanina poczucia krzywdy, zranionej ambicji oraz wściekłości. Przeżywane uczucie złości stłumiła, gdyż ciągle liczyła na spełnienie swojego idealnego obrazu życia małżeńskiego. W kolejnych spotkaniach uświadomiła sobie wcześniej przeżywane pretensje do męża, których nie wypowiadała. Zaczęła dostrzegać jego wady, które poprzednio jej „nie przeszkadzały”: przecież nie był w stanie dać jej oparcia i poczucia bezpieczeństwa, na które tak liczyła; zawsze to ona musiała być głową rodziny. Była dobrą mamusią dla dzieci – ale także dla męża.

Ta sytuacja małżeńska od początku nosiła w sobie zarzewie konfliktu. Pani Ewa wychodziła za mąż z gotowym planem stworzenia życia rodzinnego. Nie konfrontowała na bieżąco swojego stanowiska, szczególnie roli żony, a jedynie wyakcentowała rolę matki, która niczego nie wymagała i wszystko wybaczała, biorąc tworzenie domu rodzinnego tylko na siebie.