„Nie wiem, co się ze mną dzieje. W chwilach silnego zdenerwowania zdarza mi się bez opamiętania bić swoją córkę po twarzy. Po niedługim czasie, z płaczem i silnym poczuciem winy, wracam i tulę ją prosząc o przebaczenie. Początkowo tłumaczyłam swoje zachowanie przemęczeniem i nawałem obowiązków. Niestety moje zachowanie nie uległo zmianie pomimo tego, że córka ma już osiem lat. Mam poczucie, jakby coś we mnie pękało, nad czym nie mam żadnej kontroli. Czasami przeszywała mnie myśl, że są to objawy choroby psychicznej, ale po wizycie u psychiatry okazało się, że powodem mojego zachowania są ukryte problemy psychologiczne”.

Pani Mirosława w młodym wieku poznała bardzo przystojnego, młodego człowieka. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Bardzo pragnęła z nim trwałego związku, ale on był z tych, którzy niezbyt chętnie wiązali się na stałe. Po kilku miesiącach okazało się, że ona jest w ciąży. Mężczyzna nie był z tego faktu zadowolony, jednakże pod namową jej i rodziny zawarli związek małżeński. On nie przejawiał szczególnego zainteresowania ich dzieckiem. Często wykrzykiwał, że nie tyle jest mu z nią źle, ile raczej że dziecko ogranicza im wolność i swobodę w korzystaniu z życia. Ono stało się główną przyczyną coraz częstszych konfliktów. Mąż znikał z domu na wiele godzin, a z czasem okazało się, że spotyka się z innymi kobietami.

Czuła, że go po prostu traci. W jej oczekiwaniu na jego powroty dziecko zaczynało ją coraz bardziej drażnić. Z byle jakiego powodu zaczynała je bić. Zupełnie nieświadomie zaczęła się identyfikować z postawą męża, który uważał, że powodem ich ciągłych kłótni jest właśnie obecność w ich życiu tego dziecka. Całą winę za powolny rozpad tego małżeństwa przelała na dziecko – podobnie zresztą, jak to uczynił w początkowym okresie ich związku jej mąż.

W czasie terapii uświadomiła sobie, że niezależnie od tego, czy to dziecko istniałoby czy też nie, ten związek nie miał tak naprawdę stałych podstaw. Uczucie, które ich wiązało, było tylko jednostronne, a jej mężczyzna zainteresowany był ciągle innymi kobietami. Jasność tej sytuacji pozwoliła jej – w jej psychice – zdjąć z dziecka ciężar winy i uznać, iż powodem ich rozejścia nie było ono, ale przede wszystkim brak uczucia z jego strony.