Ostatnie miesiące dla Joanny były bardzo wyczerpujące. Niespodziewanie dla wszystkich bliskich, a w szczególności dla niej, okazało się, że jej matka jest chora na nowotwór. Był to szok. Niedowierzanie, żal pomieszany ze złością. Dlaczego?! Co teraz będzie? Codzienne obowiązki związane z życiem rodzinnym i zawodowym zostały w znacznej mierze „odłożone na bok”, a na plan pierwszy wysunęła się opieka nad chorą matką, która z dnia na dzień stawała się coraz bardziej zależna od innych. Chwilami Joanna miała wszystkiego dosyć, była coraz bardziej wyczerpana. Co prawda, mąż bardzo jej pomagał, ale życie na dwa domy było bardzo wyczerpujące.

Nieraz „po cichu” myślała, że już dłużej nie jest w stanie wytrzymać takiego obciążenia, a w szczególności widoku powoli konającej matki. Starała się, jak tylko mogła. Nie wyobrażała sobie jej końca. Jednak, po kilku miesiącach cierpień, matka zmarła na jej rękach. Po uroczystościach pogrzebowych najbliżsi pocieszali ją, że czas cierpienia dla matki się już zakończył i że – choć to zapewne nie brzmi stosownie – może lepiej, że umarła, niż gdyby miała dalej tak cierpieć.

Pomimo tego, że Joanna przez wiele miesięcy opiekowała się umierającą matką i „była przygotowana” na jej śmierć, to jednak w kolejnych tygodniach okazało się, że czuje się coraz gorzej i przestaje sobie radzić z tymi czynnościami, z którymi do tej pory nie miała żadnych problemów. Bezsenne noce przeplatane koszmarami, głęboki smutek, utrata sensu dalszego życia, a przede wszystkim silne lęki. To one spowodowały, że Joanna nie mogła pozostawać sama w domu. Czuła się jak dziecko, które ciągle oczekuje obecności swoich bliskich. Początkowo mąż, na zmianę z dziećmi, starał się nieustannie z nią przebywać, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że sytuacja ta nie mogła stać się normą. Mąż zrezygnował z kilku wyjazdów służbowych, ale kolejne odmowy groziły utratą pracy. Joanna czuła, że jej załamanie psychiczne znacznie odbiega od dotychczasowego stanu, ale także wybiega poza stan żałoby. Nie mogła zrozumieć, co się z nią dzieje. Tym bardziej, że do tego czasu była kobietą bardzo zaradną, zdecydowaną, potrafiącą innym i sobie organizować czas i obowiązki. Zgłosiła się do psychiatry, a następnie na leczenie psychoterapią.

Do siódmego roku życia Joanna była wychowywana przez dziadków, ponieważ rodzice pragnąc szybko się dorobić, pracowali w kilku miejscach pracy i nie mieli czasu na zajmowanie się dzieckiem. Z chwilą pójścia do szkoły nareszcie zamieszkała na stałe z rodzicami. Radość jej nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ matka wkrótce urodziła braciszka i jemu całkowicie poświęcała swój czas. Joanna poczuła się po raz drugi porzucona, odepchnięta i osamotniona. Jak pamięta, ból psychiczny był nie do wytrzymania. Płakała w nocy do poduszki. Przerażająca samotność, jaką ciągle odczuwała, stała się dla niej schronieniem przed kolejnym zostawieniem, zranieniem. Przestała jakby oczekiwać od matki bliskości, czułości i zrozumienia. Świat książek i własnych fantazji stał się dla niej namiastką realnego świata.

W trakcie psychoterapii uświadomiła sobie, że pomimo udanego małżeństwa i opieki ze strony kochającego męża oraz radości z posiadanych dzieci nadal oczekiwała właśnie od matki tych wszystkich uczuć, jakich bardzo pragnęła i nie doznała w dzieciństwie. Nawet w trakcie ciężkiej choroby matki to Joanna, a nie jej brat, tak troskliwie i ponad własne siły opiekowała się nią. Mogła znieść ten trud, gdyż nieświadomie liczyła na swoją nagrodę. Wcześniej nie wyraziła wobec niej swoich oczekiwań, ponieważ nieświadomie towarzyszył jej lęk przed ich odkryciem i znanym już z przeszłości ponownym odrzuceniem. Śmierć matki to kolejny i tym razem definitywny etap osamotnienia Joanny przez matkę (wcześniej wychowanie u dziadków, a następnie narodziny brata). Ta śmierć zakończyła okres „iluzyjnego oczekiwania na opiekę ze strony matki” i wydobyła na światło dzienne lęk, który był stłumioną w dzieciństwie rozpaczą z powodu wcześniejszego osamotnienia. Wiedza uzyskana w procesie psychoterapii umożliwiła jej ostateczne pożegnanie się z potrzebami „małej i osamotnionej dziewczynki”, które miała zaspokoić jedynie matka. Joanna mogła wreszcie w pełni stać się kobietą i podjąć dojrzałe wypełnianie roli żony i matki.