Uporczywe wymioty trwające od kilku miesięcy, a wcześniej ciągłe nudności sprawiły, że życie pani Jadwigi zasadniczo upływało na kolejnych wizytach u lekarzy różnych specjalności. Udzielali jej różnych porad, jednakże leczenie farmakologiczne nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Jeden z nich skierował ją na leczenie psychoterapeutyczne. Postawił diagnozę, że jej choroba przebiega na tle zaburzenia nerwicowego. Nie mogła temu dać wiary, gdyż nie widziała żadnego związku pomiędzy swoimi objawami a sugerowaną chorobą. Przeżywane dolegliwości dodatkowo stały się źródłem lęku o własne zdrowie i życie.

W trakcie prowadzonej psychoterapii, kiedy mówiła o swoim życiu, dało się zauważyć, że największą trudność sprawiało jej mówienie o sprawach seksualnych. Był to dla niej temat „tabu”. Mimo tego, że była mężatką od wielu lat i matką dwójki dzieci, w sprawach seksualnych czuła się jak mała dziewczynka. Oblewała się rumieńcem, wybuchała niekontrolowanym śmiechem, którego potem się wstydziła. Pożycie z mężem nie przynosiło jej żadnej satysfakcji, a od pewnego czasu, w tej sferze, czuła do niego obrzydzenie. Na samą myśl o zbliżeniu „robiło się jej niedobrze”.

W okresie młodzieńczym myślała dużo o miłości i związku z mężczyzną, ale nie pamięta, aby w tych marzeniach występował seks. We wczesnym okresie małżeńskim traktowała pożycie jako konieczność, która z upływem czasu stała się dla niej nie do zniesienia. Wielokrotnie wykrzykiwała mężowi, że „nie jest zwierzęciem, które kopuluje bez kontroli, że jest człowiekiem, który bez tego może się obejść”. Mąż początkowo myślał, że są to tylko żarty, ale z biegiem czasu temat ten stał się źródłem konfliktów i nieporozumień. Pani Jadwiga czasami zmuszała się do pożycia dla „świętego spokoju”, ale po nim dodatkowo narastała złość i niechęć do męża. Nudności i wymioty nasilały się z miesiąca na miesiąc.

Podobną postawę wobec życia seksualnego prezentował jej ojciec. Do czterdziestego roku życia był kawalerem, a w kilka lat po ślubie zachorował i nie był fizycznie w pełni sprawny. Pani Jadwiga przypomniała sobie sceny licznych kłótni, które rozgrywały się wieczorami w drugim pokoju między rodzicami. Często dotyczyły one ich pożycia seksualnego. Ojciec z pogardą i wstrętem wyrażał się na temat tej formy bliskości. Matka miała do niego pretensje za to, że odmawiał jej kontaktu fizycznego. Jadwiga była pewna, że jedyną przyczyną ich kłótni jest temat seksu. Dlatego obiecała sobie, że w małżeństwie nie dopuści, aby być taką jak matka. Będąc „oczkiem tatusia”, przyznawała mu bezkrytycznie rację. Był dla niej wzorem mężczyzny we wszystkim. W pełni utożsamiała się z jego wypowiedziami. Wychodząc za mąż, nieświadomie oczekiwała od męża postawy „tatusia”, a sama weszła w rolę nie tyle żony, ile dziewczynki. Tym samym jej życie seksualne wewnętrznie zostało zablokowane, a objawy były tego ewidentnym skutkiem.