Pani Eliza jest kobietą w średnim wieku. W miejscu pracy przez swoich współpracowników uważana była za solidną i cenioną osobę. Lubiła porządek panujący w jej dziale. Ceniła sobie spokój i stałe przyzwyczajenia. Miejsce pracy traktowała jak drugi dom. Niespodziewanie dla niej została przyjęta do pracy młoda, energiczna Joanna. Od tego czasu coś zaczęło się psuć. Nie zdążyła z miesięcznym sprawozdaniem, zagubiła pewne ważne dokumenty. Miała wrażenie, że w pokoju jest ciągły, niespotykany do tej pory bałagan. Zaczęła się w pracy „dusić”. Nie wiedziała, co powodowało u niej dekoncentrację uwagi. Popełniane przez nią błędy zostały zauważone przez kierownika, który wezwał ją do siebie i wyraził swoje niezadowolenie. W trakcie tego spotkania próbowała się wytłumaczyć, ale ponieważ musiała uznać słuszność zarzutów, rychło zamilkła i słuchała głosu kierownika, czując jednocześnie, że coś zaciska jej gardło. Miała poczucie, że gdzieś się zapada, nogi zrobiły się jak z waty, coś działo się z jej sercem. Koleżanka widząc przerażenie w jej oczach, szybko zaprowadziła ją do lekarza zakładowego. W gabinecie lekarskim poczuła się lepiej. Po zbadaniu okazało się, że poza przyspieszonym biciem serca i „innymi objawami nerwicy” nic zagrażającego jej życiu się nie działo.

Po powrocie do domu rodzina zaniepokoiła się stanem jej zdrowia. Kolejne tygodnie nie przyniosły spodziewanej poprawy. Objawy nasilały się szczególnie w pracy, a po kilku miesiącach także w domu. Pani Eliza czuła się coraz bardziej osłabiona, kłuło ją serce, czuła ucisk w gardle, stała się drażliwa i nie do wytrzymania dla najbliższych. Zaczęła żądać od męża więcej wyrozumiałości, pomocy i wyręczania jej w domowych obowiązkach. Była „chora” i oczekiwała odpowiedniego traktowania. Stała się stałą pacjentką przyjmującą coraz więcej leków uspokajających, które tylko chwilowo dawały ukojenie. Nie znała przyczyn swego stanu, nie rozumiała, co się z nią dzieje. Miała do siebie żal i pretensje, że nie jest tak sprawna jak niegdyś. Pojawiły się myśli, żeby „uciec” z pracy i przejść na rentę. Jej nerwica wyczerpywała cierpliwość najbliższych, co dodatkowo potęgowało jej cierpienie.

Sesje psychoterapeutyczne pozwoliły pani Elizie zrozumieć powód jej załamania, szczególnie dotyczący życia zawodowego. Wymagający rodzice nauczyli ją bezwzględnego posłuszeństwa i porządku, które to cechy w wielu sprawach ułatwiały jej życie. Realizowała je według ustalonego tylko przez siebie „sztywnego planu”, który nie przewidywał jakichkolwiek zmian. Nowa współpracownica była zupełnym przeciwieństwem Elizy. Pracowała roztaczając wokół siebie chaos i nieład, ale cechy te połączone z urokiem osobistym i wiedzą pozwalały jej osiągnąć w pracy równie dobre rezultaty jak pani Elizie. Była miłą i wesołą osobą, która zyskała sobie aprobatę innych współpracowników. Zachowanie tej młodej osoby spowodowało u pani Elizy załamanie jej dotychczasowego sztywnego schematu życia. Wszystko zawaliło się jak domek z kart, który rozleciał się w chwili pojawienia się młodej i atrakcyjnej współpracownicy. Eliza nieświadomie potraktowała Joannę jako rywalkę, wobec której od razu ustawiła się na pozycji przegranej. Zapominając o swoich wartościach, „uciekła w chorobę”. Objawy te były komunikatem o rozgrywającej się w jej psychice walce wynikającej z konfliktu, który dotyczył zachowania porządku i stałości, co przez wszystkie lata reprezentowała, a koniecznością dostosowania się do nowego stylu, jaki wniosła Joanna. Próbowała wbrew samej sobie zmienić dotychczasowy styl swojego życia i pracy.

Pani Eliza zrozumiała, że nie musi dostosowywać i zmieniać na siłę dotychczasowego schematu życia do każdej nowo przybyłej osoby, a może pozostać przy swoim świecie wartości, który do tej pory był dla niej satysfakcjonujący i dawał dobre efekty. Zrozumiała, że młodość jest rzeczą przemijającą i że każdy wiek ma swoje prawa i zalety.